Odwiedziłem Beskid Sądecki. Nie tylko Krynica-Zdrój zrobiła na mnie wrażenie
Beskid Sądecki od dawna chodził mi po głowie jako kierunek na urlop, ale dopiero niedawno udało mi się tam wybrać razem z żoną. To była podróż pełna niespodzianek, smaku i górskich widoków. A Krynica-Zdrój była tylko początkiem. Nasza baza wypadowa znajdowała się w Powroźniku, a każdy dzień dostarczał nowych emocji i odkryć – zarówno po polskiej, jak i słowackiej stronie.
Jako, że kochamy góry i lubimy po nich wędrować latem, to tym razem nasz wybór padł na niezwykły Beskid Sądecki. Chcieliśmy żeby zobaczyć możliwie jak najwięcej. Szukając noclegów w Krynicy-Zdroju, kierowaliśmy się przede wszystkim lokalizacją. Nasz wybór padł na pobliski Powroźnik i trzeba przyznać, że był to bardzo dobry wybór.
Zobacz również: Greckie klimaty w sercu Beskidu Sądeckiego. Co i gdzie zobaczyć?
Pierwsze spotkanie z Krynicą-Zdrój
Pierwszego dnia, po dotarciu po godzinie 17.00 przywitała nas dość intensywna burza z ulewą. Wierzyliśmy w to, że nasz urlop nie upłynie pod znakiem deszczu i nie myliliśmy się. Po ustaniu opadów, postanowiliśmy spokojnie poznać Krynicę-Zdrój.
fot. KW
Spacer po deptaku i okolicznych uliczkach pokazał nam, dlaczego to miasto jest tak popularne wśród kuracjuszy i turystów. Eleganckie wille w Krynicy-Zdrój, pijalnie wód i atmosfera uzdrowiska sprawiały, że od razu poczuliśmy klimat tego miejsca. Do tego wszystkie atrakcje turystyczne w Krynicy-Zdroju sprawiły, że musieliśmy wszystko dokładnie zaplanować.
fot. KW
Jaworzyna Krynicka i szarlotka w schronisku
Drugiego dnia zdobyliśmy Jaworzynę Krynicką. Łatwo nie było, bo wędrówka odbywa się pod stromą trasę zjazdową. Mając przy sobie butelki z wodą, daliśmy radę i... nie żałujemy!
Widoki ze szczytu zapierają dech – panorama gór, cisza i świeże powietrze to dokładnie to, czego potrzebowaliśmy. W Schronisku PTTK Jaworzyna Krynicka zatrzymaliśmy się na coś wyjątkowego – kawa i szarlotka z lodami smakowały najlepiej, kiedy mogliśmy dzielić tę chwilę razem.
fot. KW
Po zejściu z Jaworzyny Krynickiej, stwierdziliśmy, że brakuje nam wrażeń na dziś. Postanowiliśmy, że wybierzemy się jeszcze dziś do Muszyny. Po wyczerpującej wędrówce byliśmy głodni, więc najpierw udaliśmy się do Restauracji Dom Miodu i Wina, gdzie spróbowaliśmy regionalnego przysmaku – Muszyńskich Proziaków, określanych też jako lokalna „pizza”. To była kulinarna niespodzianka tego wyjazdu i smak, który wspominamy po dziś dzień.
Cena? Bardzo przystępna, bo w zależności od dodatków, jest to wydatek rzędu 30-40 zł za jednego proziaka o rozmiarze około 30 cm.
fot. KW
Na koniec dnia odwiedziliśmy Ogrody Biblijne. Zwiedzanie bez przewodnika to koszt zaledwie 2 zł od osoby. Jest co zwiedzać, a wszechobecna przyroda robi wrażenie na każdym kroku. Ogrody Sensoryczne oraz pijalnię wód mineralnych Antoni, które pozwoliły nam spojrzeć na Muszynę z zupełnie innej perspektywy. Wieczór zakończyliśmy w spokojnym Powroźniku, wspominając że był to naprawdę udany dzień.
Co istotne, wstęp do wszystkich tych miejsc jest darmowy. W przypadku pijalni wód, musieliśmy zapłacić symboliczną kwotę za kubeczki. Woda smakowała wybornie - nawet nie ma co porównywać z tą butelkowaną.
Przeczytaj: Muszyna na weekend. Co warto tu zobaczyć?
Bardejów i Góra Parkowa
Kolejnego dnia postanowiliśmy wybrać się do Słowacji. A, że jest ona na przysłowiowy “rzut beretem”, to pojechaliśmy do urokliwego Bardejowa – miasta wpisanego na listę UNESCO. Spacer po rynku z kolorowymi kamienicami i gotyckim ratuszem był jak podróż w czasie.
fot. KW
Popołudniu wróciliśmy do Krynicy i wdrapaliśmy się na Górę Parkową. To świetny punkt widokowy, a jednocześnie miejsce z duszą, które pozwala poczuć klimat dawnej Krynicy.
fot. KW
Panorama Tatr z Bacówki pod Wierchomlą
Kolejny dzień to wyprawa do Bacówki pod Wierchomlą. Panorama Tatr rozciągająca się stąd była nagrodą za trud wspinaczki. W schronisku skosztowaliśmy lokalnych rarytasów – proste, górskie jedzenie smakuje najlepiej w takim otoczeniu. I zapłaciliśmy gotówką, zgodnie z życzeniem obsługi. Bo… jeśli jest słoneczna aura to płacisz gotówką, a jeśli pada - możesz płacić kartą.
fot. KW
W drodze powrotnej zajechaliśmy do pijalni Cechini Muszyna, a dzień zakończyliśmy wizytą w Miasteczku Galicyjskim w Nowym Sączu. Spacer pozwolił nam przenieść się do czasów dawnych mieszkańców regionu. Można je zwiedzać w godzinach 10.00-18.00, a za wstęp płaciliśmy 18 zł od osoby. Turyści, którzy wybiorą noclegi w Nowym Sączu, powinny odwiedzić to miejsce.
fot. KW
Przeczytaj: Nowy Sącz na weekend. Co warto tu zobaczyć?
Wielki Rogacz, Radziejowa i Stary Sącz
Następny dzień przeznaczyliśmy na zdobycie Radziejowej – najwyższego szczytu Beskidu Sądeckiego. Trasa przez Wielki Rogacz była wymagająca, ale każdy krok wynagradzały widoki.
fot. KW
Po południu odwiedziliśmy Stary Sącz i jego słynne Leśne Molo. Spacer kładką w koronach drzew był doskonałym zakończeniem intensywnego dnia. Istotną informacją jest fakt, że wejście jest darmowe i możliwe przez całą dobę. Dobrze widoczna jest stąd panorama Starego Sącza oraz Beskidu Sądeckiego i Beskidu Niskiego.
fot. KW
Litmanowa, Przełęcz Rozdziela i Rezerwat Biała Woda
Ostatni dzień urlopu spędziliśmy częściowo po stronie słowackiej. Litmanowa i znajdujące się tu sanktuarium zachwyciły spokojem i górskimi widokami. Stąd ruszyliśmy na Przełęcz Rozdziela, a następnie do Rezerwatu Biała Woda – miejsca pełnego niezwykłych form skalnych, potoków i dzikiej przyrody.
fot. KW
Po drodze zatrzymaliśmy się w bacówce, gdzie można było skosztować tradycyjnych serów i poczuć atmosferę prawdziwego beskidzkiego szałasu. To była idealna klamra dla całej podróży. Chcieliśmy jeszcze więcej, ale niestety kolejnego dnia musieliśmy już wracać do domu.
Beskid Sądecki – więcej niż Krynica-Zdrój
Choć Krynica-Zdrój była świetnym punktem wyjścia, to cały Beskid Sądecki skradł nasze serca. Połączenie górskich wędrówek, kulinarnej tradycji, historycznych miast i spokojnych uzdrowisk stworzyło obraz urlopu kompletnego.
Sprawdź noclegi w Beskidach:
Jeśli zastanawiasz się, gdzie spędzić kilka dni w Polsce, Beskid Sądecki to kierunek, który Cię zaskoczy – tak jak nas. Zgodnie stwierdziliśmy, że jeszcze kiedyś tu wrócimy. Bo kochamy góry!
Zdjęcie główne: fot. KW
Komentarze