Willa Evia Krynica Morska

Spędziłam w willi Evia kilka wakacyjnych dni. A właściwie to tydzień. Oto co zaobserwowałam. Położenie ośrodka: centrum Krynicy (tuż przy zalewie, nad morze ok. 15-20 min spacerkiem, na dworzec autobusowy jakieś 5 min). A jako, że centrum, to i owszem wszystko blisko, łącznie z nocnym hałasem. Czasami ciężko było zasnąć, bo gdy o 23 kończyły się koncerty disco-polo i karaoke, wesołki zaczynali śpiewać a capella na cały głos stukając się przy tym butelkami piwa. Ośrodek sam w sobie: Parawany – dostępne, do wypożyczenia. Jednak pożytek z nich – marny. Sprawdziłam każdy mniejszy parawan i co do sztuki wszystkie były przedarte u góry, przez co skutecznie zsuwały się z drewnianych kijków i swoją rolę parawan sprawował co najwyżej przez 5 minut, potem – hulaj wietrze, piasek wszędzie! Leżaków/krzeseł/koców – do wypożyczenia w ośrodku nie było. Pokój: mały, ciasny, z deficytem kontaktów; łazienka – brak uchwytów na papier toaletowy, za każdym razem sięgaj na podłogę lub odwracaj się do tyłu… gimnastyka w życiu bardzo wskazana, ale może niekoniecznie w takich momentach? Do tego papier toaletowy miał być wykładany do koszyka na półpiętrze. Znaleźć go tam… oh, nie lada wyzwanie! Internet – oczywiście, że jest. Na parterze na pewno będzie działał bez zarzutu. Ale na piętrze już gorzej. Łączność sporadyczna. Hałas. Dobiegał nie tylko z zewnątrz, ale i ze środka budynku. Mieszkając na pierwszym piętrze słyszeliśmy każde stuknięcie naczynia w kuchni. Każdą osobę przechodzącą po schodach. Skuteczna pobudka każdego dnia o 8 rano najpóźniej. Zdarzyło mi się jeść owsiankę widelcem bo w kuchni brak było łyżek… (całe szczęście, że robię dosyć gęstą owsiankę z bananem!). Czajnik w pokoju jest, ale szklanki trzeba już sobie przynieść z kuchni samemu. W ustaleniach co do wyposażenia pokoju, miała być w nim lodówka. Jednak sprzęt się zepsuł, została zamówiona nowa sztuka. Po 3 dniach lodówka przyszła. Ze zniecierpliwieniem oczekiwaliśmy momentu wniesienia jej do pokoju i przełożenia do niej naszych cennych żywnościowych nabytków. Zdziwiliśmy się trochę, gdy do późnego wieczora lodówka stojąca kilka godzin temu na parterze nie została nam doręczona. Oh, jeszcze większe było nasze zdziwienie gdy otworzyłam drzwi pokoju chcąc wyjść z niego na chwilkę i zobaczyłam na korytarzu lodówkę! Cudownie! Jest upragniony sprzęt! Jakże wspaniale, że Właściciele zdołali nas poinformować o tym, iż wnieśli ją na piętro! (ironia - tak nie było) Niesamowicie, że musieliśmy ją sami wnosić do pokoju i rozpakowywać, bo Pani Właściciel nie raczyła nawet folii z niej zdjąć. Mocno zniesmaczyła mnie ta sytuacja. Obsługa: Niby miła, ale jednak nie do końca. Niby sympatycznie, ale jednak nie. Może nie narzekałabym tak dużo (z natury jestem wyrozumiała) gdyby jednak nie fakt, że pobyt tam kosztował nas 100zł od osoby za noc. Warunki mocno przeciętne, na mój gust cena wygórowana. Za taką opłatę mam prawo sporo wymagać. Piszę obiektywnie, porównując warunki do innych miejsc, w których gościłam. Czy warto się tu zatrzymać, czy nie warto? Każdy oceni sam. Moja opinia to wciąż moja opinia, stanowić może (oh, by tak było!) sugestię dla Właścicieli odnośnie tego jak ulepszyć jakość świadczonych przez Nich usług.